Oboje są przekonani,
że połączyło ich uczucie nagłe.
Piękna jest taka pewność,
ale niepewność jest piękniejsza.
Sądzą, że skoro nie
znali się wcześniej,
nic miedy nimi nigdy się nie działo.
A co na to ulice, schody, korytarze,
na których mogli się od dawna mijać?
Chciałabym ich zapytać,
czy nie pamietają -
może w drzwiach obrotowych
kiedyś twarzą w twarz?
jakieś ,,przepraszam\'\' w ścisku?
głos ,,pomyłka\'\' w słuchawce?
- ale znam ich odpowiedź.
Nie, nie pamietają.
Bardzo by ich zdziwiło,
że od dłuższego już czasu
bawił się nimi przypadek.
Jeszcze nie całkiem gotów
zamienić się dla nich w los,
zbliżał ich i oddalał,
zabiegał im droge
i tłumiąc chichot
odskakiwał w bok.
Były znaki, sygnały,
cóż z tego, że nieczytelne.
Może trzy lata temu
albo w zeszły wtorek
pewien listek przefrunął
z ramienia na ramię?
Było coś zgubionego i podniesionego.
Kto wie, czy już nie piłka
w zaroślach dzieciństwa?
Były klamki i dzwonki,
na których zawczasu
dotyk kladł się na dotyk.
Walizki obok siebie w przechowalni.
Był może pewnej nocy jednakowy sen,
natychmiast po zbudzeniu zamazany.
Każdy przecież początek
to tylko ciąg dalszy,
a księga zdarzeń
zawsze otwarta w połowie.
Miłość od pierwszego wejrzenia
Szymborska Wisława
Not that I understand this original Polish version, but I like it so much because it plays on the infinite possibilities surrounding the concept of intelligent design operating beyond the more apparent natural order of the universe. Thing is, we would never even get a sense of its existence as long as it isn't revealed to us in some way or another, as is more often the case than not, and that means it's always an open possibility. The wonder and beauty associated with intelligent design, coupled with its elusiveness, is what makes it so fascinating. If so, what we don't know is far greater (not quantitatively) than what we do know.
That makes me a happy fatalist. I don't mean to suggest that I subscribe to the commonly assumed sit-around-and-rot kind of fatalism, but that it's a bit of a straw-man argument. Just because you believe in a predetermined course/end doesn't mean you believe in having no part in how it plays out. As far as I'm concerned - with limitations to what I do know - I'll do as much as I am willingly able to do in view of the things I am aware I want. I don't believe in working myself to death; unless it's a matter of life and death. If it sounds like an excuse for slacking off, it might well be my best one, in ready acceptance of the necessarily flawed state of humanity in general.
Which is also why we're always waiting. There's so much out there that defies the bounds of what we're able to grasp and comprehend, but deep down inside I think we do believe in Something Else, somewhere out there.
Friday, May 21, 2010
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment